Przejdź do zawartości

Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozmowy, ani on z nią. Pewny był, że i ona widzi, że był względem niej nieswój.
Następne dni ubiegły bez żadnej zmiany w ich stosunku; widział, że Ela jest ładna i ponętna, o tem jednak, że mu się zdawało kiedyś, iż ta dziewczyna może go zająć sobą, prawie, że nie pamiętał. Myśl o Maryi nie opuszczała go i nie przestawała dręczyć, było mu tylko ulgą, że był dalej, i że poczęła go garnąć ku sobie natura i działać nań; zaczął mu się snuć po głowie pomysł wyrzeźbienia dziewczyny, która znalazła kwiat paproci, i drugiej, którą porywa z wody wynurzony do pół świteź.
Przerwicowie i Rózia bawili się jak dzieci, Ela zaś była trochę zamyślona i nadzwyczajnie dla Rdzawicza, który nie mógł opanować czasem smutku, uprzedzająca, delikatna i dobra. Przeczuwała jakby to, czego chce, i coby mu było niemiłe. Ile razy jednak złożyło się tak, że zostawali sami we dwoje, starała się pod jakimś pretekstem odejść na tak długo, dopóki nie znaleźli się znów w otoczeniu, lub jeżeli takiego pretekstu znaleźć nie było można, mówiła dużo o rzeczach najobojętniejszych, widocznie forsując, bo ani duże mówienie nie było jej wrodzonem, ani też rozmowa o rzeczach obojętnych nie musiała jej robić przyjemności, nie mówiła bowiem o nich z nikim innym, tylko z nim. On zaś wypoczywał i czuł, że mu przy tej dziewczynie dobrze. Nieraz miał ochotę bez żadnego zmysłowego wrażenia, oprzeć czoło o jej piersi i zasłonić sobie nią oczy. Byłażby to ta — myślał — o której pisał z Włoch