Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Cóż mi z tego, że na polu dzień,
jeśli w mojej celi leży cień?
Cóż, że jabłoń mą okwiecał kwiat,
jeśli złodziej z niej owoce skradł?


Ty nie żyjesz, lecz na grobie twym
w twoim kształcie stanął blady dym
i spogląda ciągle w moją twarz
twojej śmierci nieśmiertelna straż.


W trumnie twojej, gdym cię do niej kładł,
wszystkom zamknął, cały jeden świat,
tylkom tego nie przeczuł, że z niéj
wyjdzie pamięć — w oczy patrzeć mi...


Było wszystkiem — niczem nie jest już,
wolny płynę het na pełnię mórz,
tylko oczy moje z głębi fal
w przeszłość zwraca cichy, prosty żal.

Jeszcze nasze piersi słodkie są, jak grona winne!
Pójdź! tobie trzeba odmętu — spluń! żagiel twój rozwiń na wiatr!